Mimo, że pogoda za oknami nie rozpieszcza jedno jest pewne – wiosna, a za nią lato nadchodzą wielkimi krokami. Jeśli jeszcze nie masz wakacyjnych enduro – planów na ten sezon, przeczytaj poniższą relację – być może zachęci Cię do eksploracji tych pięknych a jednocześnie nie tak bardzo odległych od Polski rejonów.
Zaczęło się jak zwykle: od pomysłu na forum. Demokratycznie, w ankiecie, wybraliśmy czas i miejsce: 9-16 maja, okolice jeziora Garda we Włoszech. Super! W rezultacie 9 maja o piątej rano stawiłem się u Valdara. Po czternastu godzinach jazdy zameldowaliśmy się w Molina Di Ledro. Po godzince dotarła kolejna część ekipy – Malauch, Jjarcz, Bartmanin i Spoonman. Chłopaki poczęstowali nas, a jakże, makaronem – pyszny był. Ale ale, bo tu już Kondi dzwoni, że będą z Mentosem koło drugiej w nocy i żeby zaczekać na nich z browarkiem. Powiem tak: na mnie i Valdara zawsze mogą liczyć :)
Niedzielny poranek przywitał nas ślicznym widokiem słońca wyłaniającego się zza gór i całkiem ładną pogodą. Rzut oka na mapę i mamy cel – przełęcz Bocca Giumella między szczytami Cima d’Oro a C.Valdes (to taka góra nazwana tak na cześć Valdara ;) ). A potem się zobaczy co dalej. Na początek atakujemy szutrówką, ale na szczęście dosyć szybko przeskakujemy na singielek wijący się w lesie. Jest to szlak pieszy, więcej wpychamy niż wjeżdżamy.
Część ekipy postanowiła brnąć dalej, część (w tym ja) wróciła się po śladach. I właśnie podczas odwrotu zmasakrowałem hak przerzutki. Na szczęście większość trasy wiodła w dół, mogłem korzystać z przyjaznej siły grawitacji. Pozostała część ekipy umęczyła się znacznie, jednak powtarzali, że warto było. A wieczorem klasyka – piwko, muzyczka i rozmowy o sprzęcie… rowerowym ;)
Na trasie kręci się (bo ciężko to nazwać zjeżdżaniem) sporo niemieckich bikerów. Achtung! Przytomnie zawczasu ustępują na boki, słysząc zbliżających się enduraków z Polski. Tym razem to my jesteśmy Sprite, a oni pragnienie :) Po dobiciu do asfaltu daliśmy trochę czasu hamulcom. Gdy już się schłodziły, czekał nas asfaltowo-szutrowy podjazd na kwaterę.
Przebijamy się przez niemal całkowicie zasypane wejście do tunelu. Spotkani bikerzy „pocieszają” nas, że po drugiej stronie jest jeszcze lepiej. Mieli rację, ale przynajmniej jest w dół. Jakoś jedziemy, a gdy tylko robi się sucho dokręcamy, wzniecając kurz, bo trasa jest bajeczna.
Środę zaczęliśmy leniwie :) Ruszyliśmy znaną już nam trasą wokół jeziora. Tym razem spowalniały nas poszukiwania doktora – Mentos poharatał sobie dłoń, odkręcając pedał. A mówiliśmy: załóż rękawiczkę. Posnuliśmy się trochę po opustoszałych miasteczkach. Lekarza żadnego nie było. Sjesta była. Mentos zacisnął zęby i pojechaliśmy w głąb doliny Concei. W wiosce Lenzumo wbiliśmy się na rowerowy szlak BA – początkowo asfaltowy, potem szutrowy. Powiem wam, że na niektórych polska wódka działa mocno dopingująco – Daro tym razem stanowił ucieczkę, a my goniący go peleton. Chcieliśmy dotrzeć na przełęcz Bocca di Trat (1582 m n.p.m.), ale trochę się nam pomyliło i zdobyliśmy pobliski szczyt Con da Trat (ok 1700 m n.p.m.). Przyciągnęła nas swym urokiem dolinka usiana krokusami i zboczyliśmy z kursu.
Czwartek jest kolejnym dniem, w którym zwalniamy tempo. Jedziemy na drugą stronę jeziora Garda. Poruszaliśmy się jak banda leniwców, co i tak nie ustrzegło nas, a konkretnie Valdara, przed kapciem. W Rivie pod sklepem rowerowym Valdar złapał kolejnego kapcia – do pary. Doczłapaliśmy się do Torbole, gdzie z kolei strzeliła uszczelka w Foxie ;) W takich okolicznościach przyrody połowa ekipy postanowiła wrócić do Rivy, poobijać się troszkę i skonsumować przepyszne lody. Twardziele z kolei strawersowali pobliską „górkę” i odkryli „probably the best singletrack in the world”.
W Austrii, na malowniczej trasie „Grossglockner Hochalpenstrasse” niemal się wzruszyłem – dziesięć lat temu zjeżdżałem tą drogą moim pierwszym prawdziwym góralem :) Zresztą to był mój pierwszy wyjazd w góry z rowerem – można powiedzieć, że wróciłem do korzeni. A wracając do tematu – to jest już koniec opowieści :) Pozostaje nam cierpliwie poczekać na wiosnę…
Trackback URL: https://blog.emtb.pl/1044/trackback/