Do METestu postanowiłam podejść od trochę innej strony – postanowiłam potraktować ten kask jako wielką niewiadomą. Zazwyczaj wiedziałam przed testem cokolwiek (przynajmniej plotki) o niesamowitych i rewolucyjnych rozwiązaniach z newsów wypuszczanych przez producenta, tym razem celowo je ominęłam i przeszłam od razu do testów praktycznych.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to lekkość oraz wrażenie stabilności. Konstrukcja jest ażurowa, pełno w niej otworów wentylacyjnych, ale wszystkie elementy robią wrażenie mocnych, trudnych do złamania. I mam tu na myśli zarówno różne „płaty” kasku, jak i daszek czy nawet pokrętła, paski oraz sprzączki. Jest to przydatne przy solidnych glebach, bo te elementy nie łamią się i nie atakują naszych nieosłoniętych twarzy. Widać tu całościowe podejście do problemu ochrony głowy, a nie tylko części bezpośrednio chronionej orzechem.
Po założeniu na głowę, nie sposób nie zauważyć pewnej nowości – zamiast tradycyjnej gąbki w części czołowej mamy żelową wkładkę. Oczywiście główną funkcją jej funkcją jest walka z kroplami potu próbującymi nam wpaść do oczu. I bitwę tą wygrywa – po czole spłynęła mi tylko jedna kropla na pierwszym podjeździe, i koniec, mimo naprawdę upalnych warunków testowych. Wkładka widać musiała się przystosować dokładnie do kształtu czoła.
Na początku do żelowej wkładki na czole podchodziłam trochę nieufnie – wszyscy już chyba się przyzwyczailiśmy do miękkich gąbek na czołach. Żel w dotyku aż tak miły nie jest, poza tym po jeździe zostawia wyraźny ślad na czole, który potrafi się utrzymywać nawet do kilku godzin jeśli ściśniemy kask trochę za mocno. Ale z czasem się do niego przekonałam – podoba mi się to, że żel dodatkowo stabilizuje kask na głowie. A poza tym jego grubość się nie zmienia w zależności od stopnia zużycia, oraz jest łatwiejszy w utrzymaniu. Zamocowany jest na rzepach, które odpina się do mycia podobnie jak gąbki, ale schnie o wiele szybciej. Jest to przydatne zwłaszcza w chłodniejsze dni – tradycyjne gąbki po postojach mrożą, a żel pozostaje suchy.
Wkładka żelowa znakomicie uzupełnia wewnętrzny szkielet i sprawia że kask siedzi na głowie stabilnie nawet na szalonych rock gardenach. Jest równie odporny na ruch góra-dół jak i na boki. Szkielet jest regulowany pokrętłem z tyłu głowy, które obsługuje się bardzo wygodnie – płynnie, jedną ręką, można korygować ustawienie nawet podczas jazdy. Regulacja też jest pewnego rodzaju szkieletem – ma kontakt z głową w kilku miejscach, przez co stabilnie „otula” głowę, nie ściskając za mocno w pojedynczych punktach.
Z dodatkowych funkcji – daszek jest zaprojektowany tak, by można trzymać na nim gogle; jego położenie można regulować, dodatkowo do kasku jest dodawana platforma pod kamerkę, dzięki czemu nie ma problemu z jej zamocowaniem. Regulacja daszku mogłaby być wykonana lepiej – przy locie przez kierę zakończonym face plantem daszek wprawdzie ochronił twarz (głowa oparła się o brodę i daszek), ale wyrwało gwinty od śrub mocujących daszek do kasku. Trzeba było je ponownie wkleić i jak na razie działa.
Na koniec kilka skomplikowanych nazw i liczb ze strony producenta.
Nazwa kasku – Parabellum – pochodzi od łacińskiej sentencji „si vis pacem para bellum…”, czyli chcesz „chcesz pokoju, gotuj się do wojny”. Mi się ten kask raczej z wojną nie kojarzy – raczej z przyjemnymi wycieczkami w góry z wiatrem we włosach i ochroną w razie czego, ale chyba o to producentowi chodziło.
HES w nazwie oznacza Homothetic Embedded Skeleton i jest najnowszym rozwiązaniem METa, które ma rozkładać impakt uderzenia na całą konstrukcję kasku.
Wkładka żelowa zrobiona jest z czegoś co się dumnie nazywa thermo-stabilising polyurethane morpho-gel, jest hypoalergiczna i antybakteryjna.
Ogólna lekkość kasku (M – 270g, L – 300g) wynika z wykorzystaniu konstrukcji HES oraz zastosowaniu kilku nowych rozwiązań – np. zapięcia. Jak trzymasz w ręku Parabellum, nie zwracasz uwagi że paski i klamra są inne niż w pozostałych kaskach – po prostu jest on bardziej ażurowy, paski są analogicznie cieńsze i całość wygląda spójnie. Jednak jest tak tylko zastosowaniu nowego materiału – specjalnie tkanych włókien poliestrowych, dzięki czemu paski są cienkie, miłe i lepiej oddychające. Klamra też jest mała i o specjalnym (wg producenta bardziej aerodynamicznym) kształcie. Graj w najlepsze gry y8 na stronie. Gry Y8 online, graj w gry, relaksuj się i baw się dobrze.
Zasadniczo po 4 miesiącach używania (w tym jednej solidnej glebie) uważam, że kask MET Parabellum HES jest świetnie zaprojektowanym lekkim kaskiem Enduro – All-Mountain, w którym producent postawił na bezpieczeństwo i wygodę użytkowania. Nie jest idealny – przy daszku gdyby wyrzucić ząbki pomiędzy gwintem a daszkiem przy glebie daszek nie zazębiałby się z mocowaniem gwintów i by się nie wyrywały. Ale ogólne wrażenia są bardzo pozytywne – w końcu głowa cała :D
Met Parabellum HES
Waga: M – 270g, L – 300g
Kolory: pięć wersji kolorystycznych (z czego moim zdaniem tylko jedna jest kolorowa :D)
Sugerowana cena: 599 zł