W okularach Alpina M-Tech 1.0 VL+ przejeździłem ostatnie 3 miesiące, przez ten czas miałem okazję używać ich w każdych warunkach i bardzo dokładnie przekonać się o ich funkcjonalności i ergonomii.
M-Tech 1.0 VL+ to topowy model okularów w ofercie niemieckiego producenta Alpina. Nawet jeśli przez producenta niekoniecznie jest tak pozycjonowany, to mimo wszystko wyposażony jest w najwięcej przeróżnych “bajerów”. Oczywiście postaram się tutaj wszystkie te szczególne cechy opisać i ocenić. Jednak zacznijmy od początku…
Okulary dostajemy w firmowym etui, które mieści w środku oprawki, dwa komplety soczewek oraz irchową szmatkę. Samo etui jest bardzo solidne, ale niestety strasznie wielkie przez co jest nie do końca praktyczne w transporcie. Ja używam jednego ze swoich starych etui, które jest znacznie mniejsze i wygodniejsze.
Pierwsze wrażenie po wyciągnięciu z etui okularów Alpina M-Tech to to, że są naprawdę ogromne! I to nie tylko oprawki są bardzo szerokie, ale również soczewki są gigantyczne. Oczywiście gwarantuje to bardzo fajną ochronę oczu przed wiatrem, gałęziami, owadami i wszystkim co może nam wlecieć do oczu w trakcie jazdy. Jednak wielkość M-Techów może stanowić problem dla osób o mniejszej głowie, ponieważ okulary nie będą optymalnie dopasowane do twarzy. Rozmiar M-Techów powoduje również to, że np. pod kask Troy Lee Design A1 (który mocno zakrywa czoło) ledwo się mieszczą. Jednak dostępny jest również bliźniaczy model M-Tech 1.1, który jest po prostu ciut mniejszy.
Oprawki są wykonane z wysokiej jakości tworzywa, są masywne i obejmują soczewki na całym ich obwodzie. Co prawda powoduje, to że nie są to najlżejsze okulary, ale zdecydowanie poprawia to wytrzymałość oprawek oraz lepiej chroni soczewki przed porysowaniem o gałęzie lub w trakcie gleby. Ponadto oprawki M-Techów są wyposażone w dwie dość unikalne cechy.
Pierwszą z nich jest magnetyczny zamek łączący dolną część oprawek z górna. Jest to bardzo wygodny i co ważniejsze niezawodny sposób na wymianę soczewek. Wystarczy tylko rozsunąć oprawki, włożyć/wyciągnąć soczewki i zsunąć oprawki z powrotem – bez kłopotliwych zatrzasków i siłowania się z soczewkami.
Drugim bajerem jest regulacja kąta pomiędzy pomiędzy przednią częścią oprawek a “zausznikami” (część oprawek, która opiera się na uszach). Tak przy okazji, może ktoś mi powie jak się prawidłowo nazywa ten element w okularach?
Wracając do wspomnianej regulacji – korzystam z niej często. Wygodniej mi się nosi okulary w momencie, gdy mam je trochę bardziej odchylone w dół niż w standardowym położeniu. Jednak sama regulacja mogłaby być lepiej zrobiona. Irytujące jest to, że sama się przestawia podczas mycia okularów, wkładania do etui itp. Nie jest to wielki problem i można z tym żyć, ale mimo wszystko jest to niedopracowane.
Ostatnim elementem okularów, o którym jeszcze nie wspomniałem, są soczewki. W komplecie dostajemy dwie pary soczewek. Jedna to specjalne jasnopomarańczowe “szkła” na pochmurne i mgliste dni, które niesamowicie poprawiają kontrast widzenia. Szczególnie w trakcie jazdy przez mgłę ma się wrażenie, że ciut dalej widać przez okulary niż bez nich. No i zawsze choć trochę poprawiają humor – świat wydaję się bardziej kolorowy w pochmurne dni ;)
Druga para soczewek to moim zdaniem główny atut tych okularów, który powoduje że są naprawdę wyjątkowe. Są to soczewki fotochromatyczne o wręcz fenomenalnym zakresie działania, opisywanym przez producenta jako S1-S3. Oznacza to, że w momencie gdy jest jest ciemno soczewki są praktycznie transparentne. Do tego stopnia, że można spokojnie jeździć późnym wieczorem lub nawet w nocy. Natomiast w pełnym słońcu przyciemniają się do “średnio ciemnych”. Przyznaję, że od dawna marzyły mi się takie okulary, teraz już wiem że słusznie! Jest to po prostu niezwykle wygodne. Jeśli chodzi o czas reakcji zmiany przyciemnienia soczewek to jest on w porządku. Przynajmniej nigdy nie odczułem żadnego dyskomfortu związanego z tym, że nagle z pełnego słońca wjechałem w ciemny las. Poza tym “pełne zaciemnienie” nie jest aż tak ciemne, by utrudnić widoczność w słoneczny dzień w lesie.
Oba komplety soczewek są bardzo poprawne optycznie i zapewniają 100% ochronę UV. Właściwie to mam wrażenie, że lepiej widać przez okulary niż bez nich. Również oba komplety posiadają wycięte przy krawędziach otwory poprawiające wentylację oraz skutecznie redukujące zaparowywanie okularów.
Mam tylko jedną uwagę odnośnie soczewek. Nie wiem dlaczego, ale soczewki fotochromatyczne trudno jest wymyć tak, aby nie było żadnych smug! Co ciekawe z tymi przeciwmgielnymi nie mam tego problemu.
Jeśli chodzi o trzymanie się na nosie M-Techów to w moim wypadku jest w porządku. Nie mam problemu z suwaniem się okularów nawet na największych rock gardenach. Chociaż jakby gumowe noski ciut bardziej opierały się na nosie to było jeszcze lepiej.
Jednak muszę uprzedzić, ze część moich znajomych, którzy przymierzali te okulary, uważali że bardzo słabo trzymają się im na nosie! Tak jak wcześniej pisałem dużo zależy od indywidualnego dopasowania, a ze względu na rozmiar tych okularów są one raczej dedykowane osobom o dużych głowach i szerokich nosach.
Okulary Alpina M-Tech 1.0 przeżyły cały sezon intensywnej jazdy bez najmniejszego uszczerbku na soczewkach bądź oprawkach. Ogólnie są to bardzo udane okulary, z fajnymi “bajerami” i fenomenalnymi soczewkami fotochromatycznymi. Dodatkowo cena 400zł jest bardzo korzystna jak na to co dostajemy w zamian. Jednak przed zakupem warto je przymierzyć, ponieważ nie każdemu mogą pasować ze względu na swój rozmiar. Wtedy zawsze pozostaje do wyboru bliźniaczy, mniejszy model Alpina M-Tech 1.1