W sezonie 2014 Bolońska legenda spod znaku wielkiego M kompletnie zrywa rozwiązaniami, nazewnictwem, designem i charakterem znanym z dotychczasowych wypustów marki. Jako wieloletni i zagorzały fan Marzocchi (zwłaszcza starszych roczników) mam mieszane uczucia, choć przeważa raczej ciekawość . Wybaczcie więc lekko nostalgiczny klimat, jedziemy!
Zacznijmy od zewnątrz. Nowa 350-tka, jest w prostej linii następcą modelu 55, ale poza średnicą goleni i niklem na ich powierzchni, nie ma z nim nic wspólnego. Słynna korona M-design poszła w odstawkę, ale w zamian powróciła charakterystyczna, pionowa linia przełamująca owal goleni, zbiegająca się na szczycie półkolistej podkowy. Jest świeżo, lekko, ale bez szału. Ładnym i przyciągającym wzrok szczegółem są haki przystosowane do obsługi osi 15 mm. Widać, że materiał został zdjęty gdzie tylko się dało, a całość przywodzi na myśl napięte włókna mięśniowe, pulsujące pod magnezową skórą odlewu. Dzięki temu dolne golenie schudły o 125 g. Korona widelca jest, i tyle. Ma w sobie tyle polotu, co paleta bloczków betonu komórkowego. I tak jak on, jest pusta w środku, dzięki czemu urwano kolejne 70 g w stosunku do poprzednika. Całość waży 1900 g dla topowego modelu NCR, jest dostosowana tylko do kół 27.5″ i posiada jedną opcję sterówki- Tapered. Wyjściowy skok widelca to 160 mm, z opcją skrócenia go do 140 mm, za pomocą podkładek.
Wnętrze lewej goleni to już zupełny kosmos i nowości po całości. Marzocchi zdecydowało się na pół-otwartą kąpiel olejową, w której zawarto trwałość i płynność działania systemu otwartego oraz lekkość zamkniętych kartuszy, które zadowalają się mniejszą ilością oleju. Działanie tłumika DBC opiera się na prostej zasadzie. Olej z dolnych goleni jest zasysany przez tłumik od dołu i jedyna droga jaką może pokonać wiedzie do góry. Gdy uginamy widelec poziom oleju wzrasta i jego lustro przesuwa się do góry. Wtedy do akcji wkracza tłok podtrzymywany od góry przez sprężynę, który przesuwa się w górę do momentu otwarcia kanałów przelewowych. Nadmiar spływa w dół smarując ślizgi, a reszta oleju zostaje zepchnięta w dół w momencie prostowania się widelca. Dzięki takiemu systemowi tłumik ma zapewniony co najmniej optymalny poziom cieczy, a olej tłumiący ma miejsce by się schłodzić. Drugą nowością są seledynowe uszczelki renomowanej firmy SKF o obniżonym tarciu, które powinny zrekompensować brak otwartej kąpieli olejowej, jeśli chodzi o kwestie czułości widelca. Przy okazji miłym ukłonem w stronę mechaników, są specjalne wgłębienia na krawędzi goleni, ułatwiające wymianę zużytych uszczelek. Na pracę widelca możemy wpływać za pomocą pokręteł tłumienia odbicia u dołu, wolnej kompresji i blokady u góry. Zaskakujący jest fakt dedykowanej manetki lockout`u. Jak świat stary, tego w Marzocchi o grawitacyjnej prominencji jeszcze nie było…
W porównaniu do reszty zawodników ze stawki, nowy Marzocchi 350 nie ma się czego wstydzić, a rozwiązania techniczne stoją wysokim poziomie. Dotychczasowa pięta achillesowa produktów z Bolonii, czyli waga, została wyeliminowana i jeśli tylko kultura pracy nowego widelca wciąż będzie legendarna, to mamy moim zdaniem hit. Niewątpliwie ciekawe będzie porównanie go z konkurencją, opartą na zamkniętych systemach tłumienia. Mam nadzieję, że boloński bombowiec jak zawsze skopie im tyłki jeśli chodzi o czułość, zakres regulacji i kulturę pracy.
Na zakończenie filmik dla tych, którzy nie przebili się przez mój techniczny słowotok. Tumik DBC w akcji 7:09