Tytułowe pytanie często zadają sobie ci użytkownicy rowerów górskich, których zraża przytłaczająca waga opon o podwójnej ściance. Około „kilo dwieście” na sztuce i spore opory toczenia właściwie dyskwalifikują tego typu laczki na dłuższych wycieczkach. Wiadomo, za odporność na ugryzienia skalnych węży trzeba płacić i będzie albo lekko i przyjemnie, albo solidnie i wytrzymałe. Ale co z takimi jeźdźcami, co lubią zarówno łoić w dół, jak i nawijać po długości?
Gdy w zeszłym sezonie w moje ręce trafiły nowe opony firmy Michelin, to pomyślałem „Francuzi wracają do gry”. Jestem fanem ich starszych opon: DH24 oraz DH Mud – to typowe, ciężkie zjazdówki, które zasługują na uwagę zarówno wzorową przyczepnością, jak i wytrzymałą na zużycie mieszanką – znacznie bardziej żywotną niż wypusty konkurentów. Lata temu firma z Clermont-Ferrand znana też była z modelu Hot S, lecz od kilku sezonów ich oferta dla miłośników gór nie była jakaś szczególna.
Nowe modele zwracają na siebie uwagę z kilku powodów. Po pierwsze – są w wersji zwijanej, zwolennikom liczenia gramów nie trzeba tłumaczyć zysków wagowych w porównaniu do druciaków. Dalej – system Advanced to wzmacniane ścianki zapobiegające przebiciom. Podobne rozwiązania znane są u innych producentów i są ciepło przyjmowane przez środowisko enduraków – pozwalają używać niższego ciśnienia bez ryzyka łatania dętek na każdym zjeździe. No i jeszcze waga – Rock’r Advanced 2.40” i Grip’r 2/35 ważą odpowiednio 880 i 956 gram. Nie są to anorektyczne opony do jazdy na nizinach, ale nie są to też zjazdowe kloce. Jak dla mnie – złoty środek.
Ścianki w dotyku są mięsiste, konkretne. Bieżnik ma wysokie, agresywne klocki, które mówią nam „zabierz nas tam, gdzie jeździ się szybko i ostro!”. No to zabrałem. Jeżdżę w nich od sierpnia 2013 roku i mogę już powiedzieć coś więcej niż „wyglądają super, polecam!”. Po pierwsze: kombinacja Rock’r/Grip’r jest fajna, ale proponowałbym wstawić tego ostatniego na przód – zwłaszcza, jeśli nie unikacie mokrych zjazdów. Wild Rock’r odwala wspaniałą robotę jako napędówka i niech tam zostanie. Jeśli jeździcie głównie po skałach, to z przodu też sobie pięknie poradzi, ale jako opona kierunkowa Grip’r jest po prostu lepszy: Rockerowi zdarzało się (rzadko, ale jednak) uciekać w zakrętach. Z Griperem takiego problemu praktycznie nie ma, w miękkim terenie oferuje lepsze trzymanie boczne.
Nie rozwlekając się zbyt długo: opony z takim bieżnikiem i w takiej mieszance nie mogą trzymać źle. Wiadomo – jak w przypadku każdej opony do jazdy w terenie – ważny jest dobór właściwego ciśnienia. Pomimo wagi poniżej kilograma, nie przebijałem dętek przy ciśnieniach poniżej 2 atmosfer. Zszedłem w okolice 1,5 bar i dalej było dobrze. Mięsisty bieżnik wbijał się w wilgotne korzenie, przetaczał bo beskidzkich głazach, zapewniając znakomitą kontrolę, a po snejkach ani śladu. W czasie testowania opon dętki zmieniałem mniej niż 5 razy – za każdym razem, gdy już mocno przeholowałem z upuszczaniem powietrza. Jeśli jednak poznamy limity tych opon, to odwdzięczą się wzorową współpracą.
Drugą sprawą są opory toczenia: ok, przy ciśnieniu poniżej 2 bar trudno oczekiwać od opon o realnej szerokości ok. 60mm z bieżnikiem skradzionym z ciągnika Ursus, by toczyły się bardzo żwawo. Gdy jednak dopompujemy je nieco, to nawet dłuższe dojazdówki nie będą przerażały. Raz zdarzyło mi się wracać z Myślenic do Krakowa (30km asfaltem przez Pogórze Wielickie) i najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się nabijać wyższego ciśnienia – opony i z tym zadaniem poradziły sobie w miarę gładko. Co ciekawe, ani górskie kamienie, ani nawet takie asfaltowe dojazdy nie pożerają bieżnika. W momencie pisania recenzji klocki nadal wyglądają solidnie, są wysokie i nie zostały zaokrąglone przez kamienie.
Jako podsumowanie oceny tych opon stwierdzam, co następuje: od kiedy jeżdżę na Rockerze i Griperze, nie potrzebuję zakładać „prawdziwych” zjazdowych opon typu wspomnianej już DH24. Te zwijki naprawdę dobrze sobie radzą w zadaniach „Enduro” – zarówno na wycieczkach prowadzących stromo w dół, jak i podczas dłuższych przygód na szlaku (gdzie biją na głowę klasyczne opony 2-ply).
Tak jak pisałem na wstępie – do jeżdżenia po nizinach wolę założyć trochę mniej konkretne opony, ale te gumy nie zostały stworzone do jazdy po bulwarach i każdy, kto będzie o tym pamiętał, powinien być zadowolony.
Na pytanie ostatecznie weryfikujące wartość tych gum: „czy kupiłbym następny komplet, gdy ten się skończy?” z czystym sumieniem odpowiem: „tak!”.