Nad kupnem siodła ze skórzanym pokryciem zastanawiałem się od dłuższego czasu. Opinie znajomych, jak i te znalezione w sieci były bardzo pozytywne, jak jednak wiadomo, siodełko to bardzo indywidualna sprawa – a koszt ewentualnej pomyłki kazał zachować sporą dozę ostrożności. Trochę przez przypadek okazało się, że podczas Enduro Trophy w Brennej będę miał okazję przetestować siodełko Chromaga. Prawdę powiedziawszy, nie brałem tej marki pod uwagę (nawet nie wiedziałem że robi siodła…), ale czemu by nie skorzystać z okazji? Po cichu liczyłem, że otrzymam do testów przeznaczony do enduro model Trailmaster, do ręki dostałem jednak Lynxa.
W ręce
Siodło sprawia bardzo dobre wrażenie. Przede wszystkim jest lekkie – producent deklaruje 245g, waga pokazała 247. Rekord świata to nie jest, ale w porównaniu do 350 gramowej kanapy jakiej używam na co dzień Lynx wypada bardzo dobrze. Siodło jest wąskie i wydaje się dość twarde, jedynie nos jest bardzo miękki. Jest też szerszy i mniej szpiczasty niż w innych siodłach – powinno pomagać to w podjeżdżaniu. Biorąc pod uwagę, że na większości maszyn enduro podjeżdżanie polega na grzecznym siedzeniu i mieleniu z młynka, ta cecha jest nie do przecenienia. Wygląd to kwestia gustu, mi czarno biały motyw graficzny bardzo się podobał. Skóra pokrywająca siodło jest raczej miękka i sprawia wrażenie delikatnej. Wykończenie siodła u góry jest na wysokim poziomie, tylko przez czubek siodła biegnie krótki, nie przeszkadzający w niczym szew. Od spodu siodełko wygląda przyzwoicie – widziałem już lepiej wykończone modele, jednak znacznie częściej widuje się gorsze. Całości obrazu dopełniają tytanowe pręty z podziałką ułatwiającą poprawne ustawienie.
Podczas jazdy
46 kilometrów, bo tyle miała trasa którą pokonałem na Lynxie to zdecydowanie za mało aby siodło pokochać, jednak wystarczająco dużo aby je znienawidzić. Lubię siodła szerokie, więc po zakończeniu jazdy zachwycony nie byłem, ale absolutnie nie mogę powiedzieć, że siodło jest kiepskie. Kilka cech siodełka po prostu mnie zaskoczyło. Ale od początku. Pierwsze wrażenie – siodło jest twarde. Już po kilku minutach czuję, że raczej się z Lynxem nie zaprzyjaźnimy na dłużej. No ale co zrobić, przykręciłem go do roweru, więc jadę. Zaczyna się podjazd, przesuwam się do przodu. Nie jest tak źle, miękki nos faktycznie nie uwiera w newralgiczne miejsca, jednak nieco bardziej z tyłu czuję, że jest dla mnie zdecydowanie za wąsko. Podjazd w końcu się skończył, trochę jazdy po płaskim i zaczyna się to co tygrysy lubią najbardziej – pyszny zjazd. Siodło w dół i ogień. Po pierwszych trudnościach terenowych kontrolnie rzucam okiem w stronę sztycy – czy ja przypadkiem nie zgubiłem siodła? Na zjazdach wychodzi chyba największa zaleta Lynxa – to siodło w ogóle nie przeszkadza przy balansowaniu ciałem! Nie trzeba wykonywać dziwnych ruchów aby wrócić nad siodełko po stromiznach wymagających siadania na tylnej oponie, nie trzeba martwić się, że zaczepią się o nie spodenki – z Lynxem zjeżdża się tak, jakby go w ogóle nie było. Chwila nieuwagi i leżę. Podnoszę siebie, rower, rzut oka na siodło – spotkanie z kamieniem zostawiło na nim lekką szramę. Skóra jest faktycznie bardzo delikatna… Niestety enduro to nie tylko zjazdy, po 40 kilometrach miałem wyraźnie dość, i bardzo niechętnie siadałem na siodełku – każde przyłożenie czterech liter to Lynxa było odczuwalne w bardzo nieprzyjemny sposób. Oddałem je z ulgą.
Na drugi dzień spodziewałem się, że jak zwykle po przygodach z niedobranym siodłem, jazdę na rowerze będę traktował jako zło konieczne, a nie formę przyjemności. Tymczasem… zero odparzeń, zero jakiegokolwiek dyskomfortu – jakbym w poprzednim dniu w ogóle nie siadał na rowerze. Jednak skórzane pokrycie siodła naprawdę działa.
Podsumowanie
Dobór siodełka to sprawa bardzo indywidualna. Jakikolwiek błąd w tej materii może skutkować dyskomfortem odczuwalnym podczas jazdy, a trzeba pamiętać, że coś co lekko przeszkadza po godzinie jazdy, po pięciu godzinach może być nie do zniesienia. Z Lynxem nie udało mi się dojść do porozumienia, nie oznacza to jednak, że siodło jest złe. Przeciwnie, kilka jego cech pokazało, że to siodełko bardzo dobre i naprawdę przemyślane – jednak kształt i twardość sprawia, że jest ono przeznaczone dla osób preferujących węższe siodełka i jeżdżących dużo. Myślę, że Lynx jest idealnym siodłem dla maratończyków starujących w imprezach typu MTB Trophy czy Transcarpatia. Aby porwać się na taką imprezę trzeba naprawdę sporo kręcić – więc twardość siodła będzie tylko zaletą. Na zjazdach kształt Lynxa pozwoli naprawdę dać czadu, a skórzane pokrycie sprawi, że jazda dzień po dniu nie spowoduje palących w niektórych miejscach problemów.
Chromag Lynx
- wąskie siodło z miękkim przodem
- zaokrąglony tył dla łatwości przemieszczania
- tytanowe pręty
- naturalna skóra
- waga 245g
Dostępne wersje:
- czarny
- biały
Cena: 255zł
Dystrybutor: Beastie Bikes (http://beastiebikes.pl)
Zalety:
- miękki nos
- rewelacyjny kształt
- skórzane pokrycie
- lekkie (jak na standardy enduro)
Wady:
- bardzo delikatne pokrycie
Galeria:
Trackback URL: https://blog.emtb.pl/chromag-lynx-krotki-test/trackback/