Śnieg w górach leży, z szaf trzeba wyciągać opony z kolcami i fatbike’i, co świadczy o tym,
że rok zbliża się ku końcowi. To dobry czas na podsumowanie sezonu 2016 EMTB Enduro.
Najpierw mały rys historyczny. W 2012 roku zorganizowaliśmy pierwszą edycję EMTB Enduro, która również była pierwszym w Polsce wyścigiem enduro w formule znanej z zachodnich imprez, czyli na równoważnych odcinkach specjalnych, bez podziału na zjazdowe, podjazdowe itp. Tworząc pierwszą imprezę, zrobiliśmy pięć założeń:
- **trasa zawodów jest najważniejsza**, wszystko inne jest jej podporządkowane i musi ona być esensją enduro;
- **dobre oznaczenie trasy**, żeby można było skupić się na jeździe, a nie szukaniu oznaczeń;
- **przebieg imprezy bez żadnych przymusowych postojów na otwarcie odcinka specjalnego**, nawet dla najszybszych mistrzów podjazdów;
- **jak najbardziej dokładny i sprawiedliwy pomiar czasu**, żeby się czuło, że wysiłek nie idzie na marne;
- **stawianie wyzwania uczestnikom**, tak żeby każdy zawodnik musiał się wysilić, żeby wszystko przejechać, nawet czołówka.
Od początku wiedzieliśmy, że te założenia nie przyciągną mas uczestników, tylko wąskie grono hardcore-owców. Ale za to jeśli będziemy je spełniać, to wąskie grono będzie do nas zawsze wracać. Przy założeniu oczywiście, że każde kolejne zawody będą trudniejsze technicznie, a organizacyjnie lepsze od poprzednich.
Od sezonu 2015 używaliśmy najlepszego dostępnego (naszym zdaniem) systemu pomiaru czasu. Taki sam jest stosowany na Enduro World Series. Umożliwia on wrzucanie wyników online jeszcze w trakcie wyścigu, co pozwala czołówce lepiej ocenić, jak szybko muszą jechać na kolejnych oesach, żeby utrzymać/wskoczyć na pierwsze miejsce. W tym roku wprowadziliśmy dodatkowo wydruki paragonów z czasami z kolejnych oesów w połowie i na koniec wyścigu. Przydawało się to w miejscach, gdzie internet nie sięgał, oraz dodawało klimatu, gdy zawodnicy porównywali swoje czasy na wydrukach.
Naszą największą dumą były zawsze starannie przygotowane i oznaczone trasy. Cieszy nas to, że objeżdżają je nie tylko zawodnicy. Potrafimy zaskoczyć nawet miejscowych, a dużo osób po prostu ściąga od nas tracka zawodów ze strony, pakuje kolegów do auta i spędza na naszych trasach urlop. Oczywiście sami to doskonale rozumiemy, bo są one świetne, a poza tym zmuszają do ciągłego rozwoju. Miejsca, które w zeszłym roku były trudne i sprowadzane nawet przez osoby z czołówki, w tym roku nie wzbudzały już większych emocji. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi, aby ciągle przesuwać granice swoich możliwości. Niezależnie od tego czy celem jest bycie pierwszym, zjechanie wszystkiego, albo po prostu dojechanie do mety.
Oczywiście nic tak bardzo nie cieszy jak pozytywne opinie o imprezie. Nawet nie wiecie jak miło jest usłyszeć na mecie “Ale ogień!!!”. Zwłaszcza jak stoisz tam już dobrych kilka godzin, słońce cię spaliło, leśne żyjątka pogryzły, a oczy ci się zamykają po kilku nieprzespanych nocach. Krytyczne uwagi też się zdarzały i każdą staraliśmy się skrupulatnie analizować. Grunt że z każdą edycją było ich coraz mniej.
Dzięki za wszystkie opinie, które do nas dotarły. I te dobre i te złe się przydały, bo sprawiały, że się rozwijaliśmy. Jednocześnie chcielibyśmy oznajmić, że ten sezon był ostatnim rokiem EMTB Enduro. Organizowanie zawodów sprawiało nam dużo frajdy, jednak zawsze je traktowaliśmy hobbystycznie, a nie biznesowo. Aby spełniać rosnące oczekiwania zawodników, trzeba poświęcać przygotowaniom coraz więcej czasu. Niestety nie mamy go już tyle, ile byśmy chcieli. A nie chcemy robić czegoś marnej jakości na ostatnią chwilę.
Wszystkim zawodnikom oraz osobom, które nam pomagały dziękujemy za wspólnie przeżytą przygodę z EMTB Enduro. Nie bójcie się, miejscówki naszych zawodów nie znikną z mapy polskich zawodów enduro. Przekazaliśmy Mieroszów i Szklarską Porębę organizatorom MTB Enduro Series. Zawody te może mają inny charakter ścigania niż EMTB Enduro, ale organizacyjnie mają podobne założenia jak my – starają się robić zawody najlepiej jak potrafią.