Chyba wszyscy już wiedzą o pechowym haku w Hecklerze podczas forumowej wyprawy do Włoch. Ale nic to. Dzięki temu, za jedyne 115 euro, miałem możliwość pojeżdżenia przez pięć dni Cannondalem Moto 4.
Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście kolor. Rower z miejsca nazwany został Kermitem. Ponadto podoba się wszystkim moim koleżankom – dla singla ta cecha może być ważna :) Drugie wrażenie to ciężar – 16,6 kg to ponad 2,5 kg więcej niż mój rower. Na podjazdach, a tym bardziej na podejściach, to się po prostu czuje. Na pierwszym podjeździe poczułem też coś innego – koronkę 24T. Wieczorem szybko zmieniłem ją na 22T. Zmieniłem też pedały na SPD, siodło (seryjne było za szerokie dla mnie), gripy i opony na Fat Alberty. Dopiero teraz rower odpowiadał moim przyzwyczajeniom i nadawał się do jazdy.
A jeździł genialnie. Tylne zawieszenie działało super płynnie i miękko – dokładnie tak jak lubię. Aż chciało się wjeżdżać w każdą dziurę na trasie. 160 mm skoku zapewniało świetną zabawę na zjazdach. Na podjazdach fabrycznie ustawiona platforma Floata R eliminowała jakiekolwiek bujanie. Rama to konstrukcja jednozawiasowa ze sporą ilością dodatkowych dźwigni. I właśnie ilość punktów obrotu budziła moje obawy co do trwałości takiego rozwiązania – ale tego niestety nie udało się przetestować w tak krótkim czasie.
Z przodu królował Domain w lanserskim białym kolorze. Ten widelec, nawet z maksymalnie odkręconą kompresją, jest za twardy jak na moje niecałe 80 kg (wliczając ubiór i 6 kg plecak). No ale Domain, niczym Młodzież Wszechpolska, słynie z twardości i tępoty. Jego zaletą jest możliwość skrócenia skoku i gigantyczna sztywność (oś 20 mm i 1,5 calowa rura sterowa). Do poczucia sporej sztywności przyczyniały się też mostek i kierownica w standardzie 31,8.
Wyraźnie zaoszczędzono na kołach. O ile obręcze EN321 się bronią, to piasty, a szczególnie tylna, są z innej bajki. Hamulce to też niski model – Avid Juicy 3, chociaż podczas testu nie mogłem się w żaden sposób do nich przyczepić. Z tarczami 203 mm hamowały zacnie w każdej sytuacji. Kilka razy wybroniły mnie z opresji, gdy za zakrętem czaił się samochód z zakręconymi Niemcami albo szlaban. Ich skuteczność nie słabła po kilkukilometrowych zjazdach. Czuć było tylko charakterystyczny zapaszek ;)
Ponad przeciętność wybijała się tylna przerzutka X9 oraz manetki X5 Trigger ze stajni Srama. Zestaw pracował bardzo dobrze – brutalnie i bez ociągania się. Tak powinno być w każdym „bajku” ;) Przednia przerzutka to znów przeciętna Deore, spełniająca swoje zadanie, ale… Przełożeń na szczęście nie brakowało, zastosowano kasetę PG950 w wersji 11-34. Z zestawem 22-36 z przodu można było wdrapać się na solidne stromizny, a potem nieźle zaszaleć na zjazdach.
Generalnie do wypasionej, ”Handmade in USA” ramy producent poprzykręcał, delikatnie mówiąc, całkiem przeciętny osprzęt. W takim wypadku cena trochę powala – w Polsce ten rower kosztuje 11990 złotych! Jednak ramie Cannona Moto nie można absolutnie nic zarzucić i jest ona świetną bazą do zbudowania lekkiego (14 – 14,5 kg) roweru enduro.
FOTO: Speedy Bandito, Mentos (ostatnie zdjęcie)
Trackback URL: https://blog.emtb.pl/kermit-zaba/trackback/