Wrażenia po kieleckich targach BikeExpo miałem bardzo mieszane. Sporo rozmów, ustaleń i jeszcze jedna ciekawa sprawa – Moon. W końcu udało mi się zobaczyć na żywo jedną z ostatnich przedprodukcyjnych wersji Krossa Moona szumnie zwanego polskim rowerem Enduro. Zastanawiałem się czemu budzi on tyle emocji, pytań i lajków na FB. Przecież to tylko kolejny rower na rynku, jedna z “x” premier sezonu, w zasadzie nie wyróżniający się od pozostałych. Pierwsza myśl: “jest z Polski!”. No i co z tego, skoro większość naszych produktów kojarzy się raczej z marną jakością i ogromnym opóźnieniem technologicznym w porównaniu do konkurencji. Druga: “cena – ma być przecież mocno konkurencyjna”. Chyba też nie, przecież za naszą zachodnią granicą jest masa posezonowych obniżek i można kupić wypasiony rower za 8k. Otóż ku mojemu miłemu zaskoczeniu Moon jest przeciwieństwem wszystkich moich obaw. Polski produkt, który wygląda podobnie do innych nowych konstrukcji z fajnym designem, nie odbiega danymi technicznymi i nie powala ceną. W końcu jest nadzieja, że będziemy mieli coś swojego, czego nie będziemy musieli się wstydzić, a z dumą prezentować naszą maszynę na zagranicznych szlakach. Tyle wstępu.
Budowa:
Kross postawił sobie poprzeczkę wysoko. Sam zaprojektował zawieszenie oparte na wirtualnym punkcie obrotu, wyposażył ramę w taperowaną główkę, tylny trójkąt jest asymetryczny, a mocowanie tylnego koła jest na sztywną oś 142 x 12 mm. Zawieszenie o skoku 160 mm to autorski projekt Krossa, o nazwie Revo Virtual Suspension (RVS). Zanim Moon trafił w nasze ręce, testy konstruktorów trwały ponad 2 lata i niewątpliwe jest to najbardziej zaawansowany produkt Polskiego producenta. Ze względu na wirtualną oś obrotu kluczowe jest ustawienie prawidłowego sagu, tak aby idealnie być w tzw. sweet spot. Gwarantuje to równoważenie sił działających na damper, a w konsekwencji brak uczucia bujania i przysiadania roweru podczas mocnego przyspieszania. Łożyska w zawieszeniu są duże – gwarantuje to większą sztywność, a co najważniejsze są w standardowych rozmiarach dostępnych w każdym sklepie z łożyskami. Miejsce dampera też jest bardzo poprawne, regulacja, pompowanie i blokowanie nie stanowi żadnych problemów, dodatkowo jest dobrze chroniony przed błotem. Dyskusyjny dla niektórych będzie sposób łożyskowania osi suportu w standardzie PressFit BB92. Jest niewątpliwie sztywny, ale wymaga odpowiedniego montażu prasą i jego demontaż najczęściej oznacza konieczność wymiany na nowy, ze względu na plastikowe miski. Testowany egzemplarz to rozmiar M, a moje 178 cm wzrostu to maksimum, aby nie czuć się jak na rowerze młodszego brata. Geometria bardzo mi się podoba, kąt główki 66 stopni pozwala zachować stabilność na zjazdach, stosunkowo krótki tylny trójkąt (435 mm) jak na wirtualną oś obrotu, w założeniu pozwoli rowerowi być zwrotnym. Kąt rury podsiodłowej 73.5 stopnia mocno skraca rower i przenosi środek ciężkości do przodu. Jedyne co wydaje się nie do końca trafione i odbiegające od dzisiejszych standardów, ale jak twierdzi Kross planowane, to wysokość wkładu suportu 355 mm.
Testowany model jest naprawdę dobrze wyposażony. Najważniejsze jest umiejętne zestawienie podzespołów na równym poziomie, co Kross zrobił wzorowo. Nie jestem w stanie doczepić się do żadnej z części użytej do złożenia roweru.
Jest też parę ficzerów bez których Kross jeździłby tak samo, jednak powodują że użytkownik czuje, że ma do czynienia z dopracowaną konstrukcją. W ramie jest zrobiona przelotka na przewód hydrauliczny sztycy Reverb Stealth, mocowanie tylnego hamulca PM ma wymienne stalowe inserty i jest do dyspozycji mocowanie napinacza w standardzie ISCG 05.
Oczywiście nie obyło się bez kilku mankamentów. Zacznijmy od tylnego trójkąta, w którym przydałoby się troszkę więcej miejsca na oponę. Pancerz przerzutki tylnej i przewód hamulcowy poprowadzone są po dolnej rurze przedniego trójkąta i niestety wymagają pozostawienia dużej pętli pod wkładem suportu. Konsekwencją takiego ułożenia pancerzy jest możliwość uszkodzenia przewodu hamulcowego przez podrzucony spod opony kamień lub zerwanie go zahaczając o leżące patyki.
Jazda:
Teraz to na co wszyscy czekają najbardziej. Jeszcze raz przypomnę, że w Krossie kluczowe jest ustawienie odpowiedniego SAG-u, czyli ugięcia wstępnego zawieszenia. Ostrzegam też przed przejażdżkami na egzemplarzach lżejszych kolegów, bo wtedy na pewno zawieszenie będzie nam się zapadać i uznamy Krossa za niegodnego. Tyle teorii.
Ustawienie zawieszenia nie zajęło dużo czasu. Po dwóch przejażdżkach dostosowałem ciśnienie do swojej masy i zaczęła się zabawa. Ze względu na przeniesiony środek ciężkości do przodu, rowerem świetnie pokonuje się podjazdy. Bardzo dobrze zachowuje się na stromych ściankach, nie odczułem także potrzeby obniżenia przedniego widelca, więc brak systemu Dual Position Air w nowym Piku nie jest problem. Zawieszenie na podjazdach bardzo dobrze klei tylne koło do podłoża, nie pozwalając na utratę przyczepności. Mimo systemu RVS blokada w tylnym amortyzatorze bardzo się przydawała, szczególnie na długich podjazdach i odcinkach, które trzeba było pokonać na stojąco. W modelu V2 mamy trzy pozycyjną blokadę (otwarta, pół otwarta, pełna), używałem tylko pozycji otwartej i połowy. Kopanie / cofanie się korb dało się wyczuć tylko na poprzecznych nierównościach i przy mocnym ugięciu zawieszenia. Testowana wersja ważyła równo 14 kg więc przy 160 mm skoku zawieszenia jest to dosyć dobry wynik. Pozwala to bardzo sprawnie pokonywać podjazdy bez wrażenia, że ciągnie się za sobą kłodę drewna.
Trasą testową Moona została Radunia i okolice Ślęży. Kto był na Raduni i zjeżdżał niebieskim szlakiem, wie że śmiało można go porównać do Mieroszowskich stromizn. Uskoki, dropy, zakręty nie stanowiły problemu dla Moona. Czuł się na nich jak ryba w wodzie. Najbardziej stromy odcinek trzeba było jednak pokonać z mocno odchyloną do tyłu pozycją. Zawieszenie sprawnie wybierało nierówności i pozwalało oddać się przyjemności zjazdu, nie walcząc o życie. Strome kamieniste rockgardeny połykał na śniadanie. Na bardzo ciasnych singlach z agrafkami po 180 stopni radził sobie troszkę gorzej.
Oprócz Raduni, Kross odwiedził Beskidzkie trasy w okolicach Bielska. Miałem okazję przetestować go wtedy w locie na gapach i kilku dropach. Z kołami oderwanymi od ziemi także sprawdził się świetnie. Stabilność w locie na piątkę z plusem.
Podsumowanie:
Cena roweru w porównaniu do konkurencji plasuje go raczej w czubie stawki. Canyon Nerve AL+ 9.0 SE oferuje wyposażenie na bardzo podobnym poziomie, a dla zwolenników Fox’a pewnie jest jeszcze ciekawszy ze względu na amortyzację. Patrząc na DiamondBacka Mission, którego testowaliśmy w tym sezonie, Authora AGanga Cult 3.0 czy Mondrakera Dune’a R wyposażenie Krossa bije je na głowę. Powyższe rowery oscylują w cenie między 10 a 11 tyś złotych.
Tańszy model V1 jest dobrą bazą do startu z przygodą Enduro, lecz wymaga bezzwłocznej wymiany hamulców. Avid Elixir 1 nie nadają się do jazdy rowerem, a szczególnie do Enduro.
+ stabilny na zjazdach
+ świetnie podjeżdża
+ wysokiej klasy komponenty bez słabych elementów
+ stosunkowo łatwe ustawienie odpowiedniego SAG-u
+ dobra przyczepność tylnego koła na podjazdach
+ świetna czułość zawieszenia
+ ładne malowanie
– prowadzenie pancerzy pod dolną rurą
– wysokość wkładu suportu
– nie najlepsza zwrotność na bardzo ciasnych zakrętach
Cena detaliczna wersji V2 to 9999 zł
producent www.kross.pl
więcej info o wersjach i rozmiarach tutaj
Test: Maciej Pająk
Zdjęcia: www.whatyouwant.pl