W minioną niedzielę miałem rzadką okazję, pokonać trasę zawodów enduro jako uczestnik, a nie organizator. Dodatkowo jechałem na nie swoim rowerze i “na betona”(bez objazdu trasy), więc wyszła z tego mimowolnie symulacja startu średnio-zaawansowanego amatora, który pierwszy raz przyjechał na zawody enduro. Prognozy zapowiadały kupę śmiechu i błota, a ja w duchu układałem obelżywy list do Continentala za brak opon na błoto w rozmiarze 27,5 cala. W niedzielę chamskim świtem zapakowałem się do mojego karawanu i ruszyłem na spotkanie OS`om Enduro Trails.
Na miejscu przywitały mnie chmury i odgłos rytmicznego szczękania zębami. No cóż, enduraki nie pękają. Chwilę zajęło mi znalezienie biura zawodów(chłopaki! więcej oznaczeń w miasteczku zawodów), ale gdy już je znalazłem, wszystko poszło gładko i chwilę później mocowałem do roweru laminowany numer 23. Szybka rozgrzewka w kawiarni, odprawa i podjazd na pierwszy OS.
Na pierwszym odcinku boleśnie przekonałem się, że dopompowanie opon było błędem. Szybki OS z Koziej Góry najeżony korzeniami i błotnymi kałużami w środku zakrętów wymagał żelaznej techniki driftu. Beskidzka maź była dla mnie nie lada zaskoczeniem, ale mimo to OS bardzo mi się podobał. Szybki, kręty i wypruwał flaki na finiszu- well done!
Na drugi OS dotarłem jako druga osoba, a mimo to “na styk”. Organizatorzy nieźle wyśrubowali limity czasowe i jeśli byłyby to zawody za granicą, to wygrałby Gyrou, a ja byłbym drugi :) Sam OS był jednym z najfajniejszych, kamienisty trawers z agrafkami i kilka hopek, dostarczyły sporo emocji, a błotnista końcówka przetestowała moje umiejętności czołgania się pod górę :)
Trzeci OS był zdecydowanie najciekawszym i najbardziej wymagającym. Duże nastromienie, miękka ziemia i błoto dawały popalić, a przyczepność poszła na spacer. Wisienką na torcie był mostek z dropem, a zaraz za nim błotnista ścianka- prawdziwa ściana płaczu, na której lepiej było nie dotykać hamulców. Na deser zdradliwa łączka z cienką warstwą beskidzkiej mazi, na której zaliczyłem piękny ślizg na moich czterech literach. Zdecydowanie najśmieszniejszy OS na całych zawodach :)
Czwórce charakterem najbliżej było do trasy DH/FR, dużo band, duże hopy(były oczywiście objazdy, ale nie nazwałbym ich jednoznacznie wolniejszymi…) i duże prędkości. Emocji było co nie miara i naprawdę żałowałem, że nie mam swojego roweru bo naprawdę można było pójść piecem :D
Całość wypadła zdecydowanie pozytywnie, zwłaszcza jak na pierwsze zawody nowej serii. OSy był dobrze oznaczone. Poziom sportowy zawodów był na piątkę, tutaj wszystko było jak należy. OSy poprowadzone ciekawymi ścieżkami, były emocjonujące, szybkie i techniczne. Jeśli chłopaki popracują trochę nad lepszym oznakowaniem dojazdówek i dołożeniem nieco większej ilości taśmy na zakrętach, będzie naprawdę bardzo dobrze.
Przypomianamy, że Enduro Trails było pierwszą edycją Polish Enduro Series. Następną edycja odbędzie się 7. czerwca w Zawoji w ramach Joy Ride Open. Natomiast 19. lipca będzie można zdobyć punkty PES na naszej legendarnej edycji EMTB Enduro w Mieroszowie. Na finałową edycję Polish Enduro Series znów wróci na trasy Enduro Trails w Bielsku-Białej. Więcej informacji o Polish Enduro Series na oficjalnej stronie: http://www.polishenduroseries.com
Foto: Michał Nędzka, więc zdjęć w galerii.