Jakiś czas temu prezentowałem test świetnego Rose Uncle Jimbo, tym razem podzielę się swoimi uwagami na temat ciut lżejszego modelu Rose Granite Chief, na którym miałem okazję jeździć przez ostatnie 6 tygodni.
Zacznę od tego, że Granite Chief wpisuje się dwa mocne obecnie trendy – po pierwsze ma koła 650b (czy jak kto woli 27,5), po drugie jest utrzymany w czarno-czarnej stylistyce “clear look”. Sam kształt ramy i rozwiązania techniczne są bliźniacze do tych z Uncle Jimbo. Nie będę się teraz powtarzał, zainteresowanych odsyłam do przeczytania tamtego tekstu. Również bez zmian pozostało tylne zawieszenie, które jest 4-zawiasem z prawdziwym Horstem. Czego chcieć więcej?
Jeśli chodzi o komponenty przykręcone do ramy, to egzemplarz testowy jest wysoce customową mieszanką wersji Granite Chief 2 i Granite Chief 3. Tylny amortyzator to Fox Float CTD, widelec wszędobylski Rock Shox Pike DPA RC 150mm, napęd i hamulce to Shimano XT (poza manetkami SLX), koła DT Swiss XM 1510, sztyca Kind Shock LEV 125mm, reszta to Easton, gripy Ergona (bardzo miły detal) oraz racingowe siodło Rose. Poza nieszczęsnymi manetkami SLX (i może niewygodnym siodłem :DDDDD ), to jest to naprawdę solidny zestaw. Oczywiście jak zawsze w przypadku Rose istnieje możliwość dostosowywania konfiguracji komponentów w trakcie kupowania roweru, więc jeśli ktoś woli napęd Sram od Shimano to nic nie stoi na przeszkodzie aby taki zamówić.
Szczegółowe dane na temat geometrii znajdziecie w tabelce poniżej. Natomiast najważniejsze parametry przedstawiają się następująco:
– skok 150mm,
– wysokość suportu (względem osi kół): -13mm (pamiętajcie, że to 650B),
– kąt główki 67°,
– wahacz 434mm, co jest bardzo dobrym wynikiem dla 650b,
– Górna rura 590mm dla M.
Tak samo jak w przypadku Uncle Jimbo, rozmiarówka jest naprawdę duża. M jest wielkości niektórych L. Dlatego przed zakupem się przymierzcie do roweru lub dokładnie przeanalizujcie tabelki.
W przypadku Uncle Jimbo praktycznie od pierwszego spojrzenia, można było bezbłędnie ocenić do czego służy, a jak to wygląda w przypadku Granite Chief? Tutaj jest z tym znacznie trudniej. Wyciągając rower z pudła naprawdę się zdziwiłem widząc w jednym rowerze:
- Rock Shox Pike,
- tarczę hamulcową 200mm
- prostą i wąską kierownicę, połączoną z długim mostkiem,
- napęd 3×10 (!)
- manetkę “blokady” (marketingowo zwane CTD) tylnego amortyzatora na kierownicy.
Jak to mówią “ni pies, ni wydra”. Takie pomieszanie enduro z XC. Jednak dużo ważniejsze od szufladkowania jest to jak ten rower jeździ.
Na Granite Chief jeździłem po tych samych trasach co zawsze. Czyli miks wszystkiego, od asfaltów i szutrów, poprzez singletracki, po największe hardcory. Granite Chief ze wszystkim sobie poradził. Jednak cały czas było czuć jego tendencję do jazdy XC. Bardzo szybki pod górę, szczególnie w lekkim terenie. Natomiast w dół bardzo mocno brakowało stabilności i precyzji prowadzenia, nawet pomimo dość sporej ilości skoku i naprawdę dobrej kinematyce tylnego zawieszenia.
Za tę nieudolność na zjazdach odpowiedzialny jest dobór komponentów, a szczególnie kokpitu. Cioranie po kamieniach trzecim blatem też nie pomaga na zjazdach.
W temacie większych kół, to nigdy nie byłem fanem 650b i Granite Chief nie zdołał tego zmienić. Oczywiście rozumiem, że większe koło lepiej się przetacza przez przeszkody i powinno mieć lepszą przyczepność. Tylko, że tego zupełnie nie odczuwam. Natomiast zdecydowanie czuję że 27,5 gorzej skręca, pompuje i wyskakuje.
No i na koniec apel do wszystkich producentów rowerów. Jak robicie rower na kołach większych niż 26″ to zapewnijcie odpowiednio lżejsze przełożenia!!!
Oczywiście, jest to indywidualna sprawa i wcale nie oznacza to, że 650b jest ogólnie od bani. Na pewno dla części osób będzie się jeździć lepiej na 650b niż na 26″
Jak mogę podsumować Granite Chief? Rama jest bardzo fajną bazą zarówno pod rower All Mountain jak i Enduro. Trzeba tylko się zdecydować jaki rower składamy i dobrać odpowiednio komponenty.
Osobiście poskładałbym go z widelcem o skoku 160mm, dwublatową korbą, szeroką kierownicą i mostkiem 50mm. Wtedy byłby to naprawdę zacny rower do prawdziwego enduro. Nie aż tak bezkompromisowy jak Uncle Jimbo, ale dużo lżejszy i żwawszy na długich wycieczkach.
Dla osoby szukającej roweru All Mountain poleciłbym wersję w stylu przez nas testowanej, ale odchudzonej o lżejszy widelec i tarcze hamulcowe 180mm zarówno z przodu jak i z tyłu.