Test Błotników Mucky Nutz
Od zawsze bardzo sobie cenię rzeczy, które w możliwie najprostszy sposób rozwiązują konkretne problemy. Gdy pierwszy raz zetknąłem się z błotnikami Mucky Nutz, najbardziej minimalistycznymi i najlżejszymi błotnikami na rynku, to od razu mnie zaintrygowały swoją formą i bardzo pomysłowym designem.
Miałem ostatnio okazję sprawdzić skuteczność trio Bender Fender, Gut Fender, Butt Fender. Po używaniu ich przez ostatnie dwa miesiące, kusiło mnie aby napisać artykuł równie minimalistyczny jak te błotniki… Może nie są najpiękniejsze, ale jednak skuteczne, trwałe i już nie chcę jeździć w mokrych warunkach bez tych błotników. Śmiało kupujcie i zapomnijcie o zgrzytającym piachu w zębach, syfie na goleniach i pralce zapchanej błotem. Właściwie jak ktoś nie chce dalej czytać, to nie musi – puentę już zna.
Ponieważ jednak muszę dbać o reputację “tego od przydługich tekstów”, to postanowiłem mimo wszystko dokładnie opisać poszczególne błotniki oraz swoje wrażenia z ich używania. Więc po kolei…
Odrobina teorii
Tak jak wcześniej napisałem używałem zestawu trzech błotniczków Mucky Nutz. Wszystkie są wykonane z tego samego cienkiego plastiku w czarnym kolorze (do wyboru są jeszcze białe i przeźroczyste). Tworzywo to ma bardzo precyzyjnie dobrane właściwości, jest cienkie i elastyczne, ale nadal odpowiednie sztywne aby utrzymać swój kształt.
Bender Fender – mały błotnik zaczepiany na rzepy do podkowy widelca. Jego zadaniem jest chronić uszczelki oraz golenie górne amortyzatora, stery i twarz ridera.
Gut Fender – wbrew temu co nazwa sugeruje to ma chronić znacznie więcej – właściwie cały tułów. Jest to największy błotnik z całej trójki. Dość typowa “płetwa” montowana na rzepy do dolnej rury ramy.
Butt Fender – moim zdaniem najbardziej pomysłowy błotniczek z całej oferty brytyjskiej firmy. Chlapacz montowany do prętów siodła “na wcisk”, bez zbędnych rzepów lub zipów! Ma on gwarantować, to że po wjechaniu w pierwszy lepszy strumyk, nie będziemy musieli jechać reszty wycieczki z mokrym tyłkiem.
Butt Fender ma jeszcze dodatkowy atut dla użytkowników regulowanych sztyc, chroni on przed zapchaniem błotem felernego miejsca, gdzie linka idzie do małej wajchy pod siodłem (Kind Shock, Joplin, itp.).
Montaż
Montaż błotników jest bardzo prosty, szczególnie że na każdym z nich jest naklejona szczegółowa instrukcja. W przypadku Bender Fender i Gut Fender rzepy 3M dostajemy oczywiście w komplecie. Do tego w takiej ilości, że w razie potrzeby będzie można kilkukrotnie dociąć nowe rzepy.
Butt Fender wystarczy zgiąć wzdłuż wyciśniętej linii, a potem w odpowiedni sposób wcisnąć w pręty siodła. Bardzo proste i skuteczne. Do wszystkich siodeł jakie mam w domy przypasował bez najmniejszych problemów. Jednak w przypadku siodeł o bardzo nietypowych prętach lub w standardzie SDG, montaż może się okazać niemożliwy.
Gut Fender trzeba również lekko wygiąć wzdłuż przygotowanych linii i przypiąć na dwa paski rzepu do dolnej rury. Niestety błotnik ma wycięte tylko dwie pary otworów montażowych. Osobiście miałem mały problem z monrażem, ponieważ przy optymalnej pozycji błotnika, pozycja rzepa wypadła akurat w miejscu mocowania dampera. Musiałem więc poprowadzić rzep trochę “naokoło”.
Wbrew temu co może się wydawać, to solidny montaż Bender Fender jest dość czasochłonny i uważam go raczej jako błotnik montowany na stałe do widelca. Zresztą jest on na tyle bezproblemowy, że zupełnie nie ma sensu go ściągać. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Natomiast montaż dwóch pozostałych to dosłownie 1 minuta. Można je spokojnie zakładać tylko wtedy gdy wybieramy się na jazdę w mokrych warunkach.
Jeśli chodzi o wygląd całego zestawu zamontowanego na rowerze, to hmmm… Jak dla mnie, to rewelacji nie ma. O ile Bender Fender jest naprawdę OK, to dwa pozostałe raczej szyku i stylu nam nie zagwarantują. Jednak tak szczerze, to czy jakikolwiek błotniki w rowerze dobrze wyglądają?
Jednak dbanie o elegancję zostawmy na przejażdżki w suchych warunkach. Gdy to co widać za oknem bardziej przypomina azjatycki monsun niż złotą polską jesień, to zdecydowanie ważniejsze jest to jak błotniki chronią nas i rower przed syfem niż to jak wyglądają.
No to jazda
Na początku dość sceptycznie podchodziłem od skuteczności tego typu błotników. Jednak po pierwszej jeździe w mokrych warunkach, musiałem przyznać, że są naprawdę skuteczne! Oczywiście nie ma mowy o skuteczności wielkich plastikowych błotników, ale nie o to w końcu chodzi.
Najważniejsze jest to, że nic nie leci na twarz i mam cały czas czyste okulary. Ochrona tułowia też jest w porządku, zdecydowanie mniej błota ląduje na klacie. Podobnie jest w przypadku tzw. czterech liter oraz dołu plecaka – jednak to zależy sporo od sytuacji, o czym piszę trochę niżej. Na dodatek golenie amortyzatora oraz stery są praktycznie idealnie czyste.
Na jedną z wycieczek, w typowo mokrych warunkach pojechałem razem z Pająkiem. Ta sama trasa, mniej więcej ten sam styl przejazdu i atakowania każdej kałuży. Ja z błotnikami, a Pająk bez. Na koniec trasy, ja byłem zupełnie czysty na twarzy i koszulce, natomiast Pająk był cały w błotnych kropkach.
Przeważnie jeździłem z założonym całym setem, aczkolwiek sprawdziłem również skuteczność poszczególnych błotników. Bender Fender na solo bardzo dobrze chroni golenie amortyzatora oraz całkiem nie źle twarz ridera. Jednak trochę błota na gębę jeszcze przepuszcza. Dopiero komplet z Gut Fender jest skuteczną ochroną twarzy przed błotem.
Sam Gut Fender jest właściwie bezużyteczny, no bo co nam z czystek koszulki jak mamy błoto w zębach i na okularach. Natomiast jeśli chodzi Butt Fender, jak już wspomniałem, dużo zależy od konkretnej sytuacji. W trakcie jazdy po płaskim lub lekko w dół, czyli wtedy kiedy trzymamy tyłek tuż przed lub nad siodłem (np. na świeradowskich single trackach) Butt Fender całkiem skutecznie chroni nasz przed jazdą w mokrych gaciach. Jednak na stromszych odcinkach, gdzie trzeba się trochę odchylić za siodło to jego skuteczność drastycznie spada. Tym stromiej, tym działa gorzej.
W kwestii wytrzymałości i czy ogólnej “bezproblemowości” w trakcie jazdy absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Mucky Nutz wytrzymują typową jazdę enduro bez najmniejszych problemów. Kontakty z krzakami i skałami nie robią na nich żadnego wrażenia i nawet Butt Fender, pomimo haczenia o krzaki, zgniataniu nogą przy wsiadaniu, trzymał się dzielnie i ani razu nie odpadł. A przecież nie jest mocowany na żadne opaski lub rzepy! Jedyne do czego można się przyczepić to Gut Fender ma permanentną skłonność do przekrzywiania się. Myślę, że większe i bardziej miękkie gumowe podkładki pomiędzy błotnikiem a ramą rozwiązałyby ten problem.
Podsumowanie
Błotniki Mucky Nutz robią dobrą robotę i polecam je każdemu kto ma dość korzystania z darmowych maseczek błotnych podczas rowerowych wypadów. Oczywiście nie zagwarantują nam tego, że po całym dniu jazdy po mokrych ścieżkach,po przyjeździe do domu, będziemy mogli od razu legnąć na nowej kanapie w salonie. Jednak ochrona jak na tak minimalistyczne i bezproblemowe rozwiązanie jest jak najbardziej przyzwoita.
Pewnie część z was uważa, że 50zł za kawałek plastiku to jest przesada i producentowi się w głowie poprzewracało. Mało nie jest, ale jednak ja patrzę na to jak nie na kawałek plastiku, ale jak na rozwiązanie dość uciążliwego problemu. Dlatego te 50zł czy nawet 140zł za cały komplet (Butt Fender jest tańszy) to nie jest znów aż tak dużo.
Ceny błotników Mucky Nutz
Bender Fedner – 49,99zł
Gut Fender – 49,99zł
Butt Fender – 39,99zł
Polski dystrybutor: bikeline.pl
Sklep w którym możemy kupić błotniki: vincere.pl
“It’s better to be a pirate than to join the Navy”
Na forach internetowych (oczywiście również na naszym) można znaleźć całkiem sporo postów osób, które same wycięły podobne błotniki.
Również próbowałem zrobić taką samoróbę, jednak jak przyszło co do czego to okazało się to znacznie trudniejsze niż było w zamierzeniach. Po pierwsze znalezienie odpowiedniego materiału nie jest takie łatwe. Oczywiście krążą w Internecie opowieści o mitycznych teczkach z Kauflandu czy tablicach budowlanych. Jednak jak akurat nie ma się takiej w domu to znalezienie tego w sklepach graniczy z cudem, albo kosztuje nie wiele mniej niż gotowiec.
Zresztą nawet jak już mamy odpowiedni materiał to i tak jedyny łatwy w wycięciu jest Bender Fender. Wycięcie Gut Fender czy Butt Fender tak aby miały odpowiedni kształt i mocno się trzymały to jest już naprawdę trudne zadanie.
Oczywiście nie twierdzę, że jest to nie możliwe, ale jednak zdecydowanie trudniejsze niż może się na początku wydawać. Szczególnie jeśli chcemy aby błotniki były w miarę estetyczne i działały równie dobrze jak oryginał. Mi się to nie udało i uważam, że zdecydowanie lepiej jest kupić gotowy produkt.