Ostatnio, w artykule na temat Eurobike’u, pisałem o nadchodzącym boomie na kaski zaprojektowane specjalnie z myślą o Enduro. Przyznałem też że mam przyjemność testować jedną z najciekawszy propozycji – kask Troy Lee Designs A1. W ciągu ostatnich 6 tygodni zebrałem wystarczającą ilość wrażeń z jazdy aby móc w końcu napisać tę recenzję.
Troy Lee Designs chwali się że proces projektowania kasku A1 to były 3 lata wytężonych prac i testów, a efekt końcowy odzwierciedla całe ich doświadczenie w produkcji odzieży dla najszybszych zawodników świta – 30 years of ridng, 3 year of design. Muszę przyznać, po wyciągnięciu kasku z pudełka, jakość wykonania i dbałość o najmniejsze szczegóły robią piorunujące wrażenie. Niestety już w rękach czuć też stosunkowo wysoką masę kasku 375g. Wiem, że jest to kask enduro i najważniejsza jest ochrona głowy, ale mógłby być jednak ciut lżejszy.
A1 który dostałem do testów jest w najbardziej stonowanej wersji kolorystycznej – czarno-srebrnej z błyszczącym wykończeniem. Oczywiście stonowanej w standardach Troy Lee Designs, bo ilością piorunów sam Thor byłby usatysfakcjonowany. Naturalnie, do wyboru są też inne kolory, w różnych wykończeniach. Jest nawet wersja dla fanów glam rocka, złota i srebrna z lakierem w obłędnej perle “metal flakes”. Więc jak ktoś się czuje na rowerze niczym gwiazda rocka to może to teraz wyrazić za pomocą A1. Wszystkie kolory możecie zobaczyć na stronie TLD .
Jak już pisałem, kask jest niesamowicie dokładnie wykonany. Do tego stopnia, że konkurencyjne kaski Urge Endro-matic czy POC Trebec wyglądają w porównaniu do A1 po prostu tandetnie. Wszystkie łączenia skorupy ze styropianem są idealnie gładkie, styropian od środka jest polakierowany bezbarwnym lakierem (!), śrubki mocujące daszek są z anodowanego aluminium a sam daszek jest bardzo solidny i idealnie spasowany z kaskiem. Oczywiście pod względem bezpieczeństwa A1 spełnia wszystkie rygorystyczne atesty przygotowane z myślą o kaskach rowerowych.
Dużo ważniejsze od tego jak wygląda jest to jak kask leży na głowie. Mój obwód głowy to 61cm, natomiast rozmiar kasku XL/XXL wg. rozmiarówki jest dla osób o obwodzie głowy 60-62cm. Oczywiście zgodnie z przewidywaniami kask przypasował mi idealnie.
A1 bardzo głęboko siedzi na głowie. Znacznie głębiej niż wcześniej wspomniane Urge czy Poc i to zarówno na czole jak i potylicy. Dzięki temu kask rewelacyjnie trzyma się głowy, oraz zapewnia lepszą ochronę. Niestety w przypadku noszenia bardzo dużych okularów/gogli, wciskają się one pod kask “na styk”. Jednak problem ten dotyczy tylko ekstremalnie dużych okularów.
TLD wyposażył A1 w regulację obwodu o bardo szerokim zakresie, którą ustawia się za pomocą pokrętła z tyłu kasku. Dodatkowo istnieje jeszcze możliwość zmiany położenia zaczepów systemu nośnego, dzięki czemu możemy regulować pozycję kasku na głowie w kierunku przód/tył. Oczywiście pochylenie daszku również możemy w bardzo łatwy sposób regulować (ewentualnie całkiem go zdemontować) – za pomocą 3 śrub, które spokojnie można kręcić palcami.
Dzięki tym wszystkim regulacjom możemy A1 ustawić idealnie pod swoje preferencje. Przez to jest bardzo wygodny i stabilnie leży na głowie. Wcześniej jeździłem w kasku Urge Enduro-matic, z którego byłem zadowolony, ale miał on tendencję do zsuwania się z głowy. Natomiast A1, nawet na najbardziej wertepiastych sekcjach trzyma się głowy jak przyklejony!
16 dużych otworów oraz 3 kanały wentylacyjne, nawet w najbardziej upalne dni zapewniają świetna wentylację. Bardzo komfortowe jest to, że gąbka na czole jest na tyle dobrze wentylowana i chłonna, że ani razu nie miałem problemu z kroplami potu ściekającymi na okulary. Niestety gąbka ta ma jedną ogromną wadę, jeśli jej dobrze nie wypierzemy przed pierwszym użyciem to niestety mocno farbuje! Chyba nikt nie lubi mieć czarnych prostokątów na czole po ściągnięciu kasku. Całe szczęście po pierwszy dobrym praniu problem znika, jednak mimo wszystko w tej klasie produktu nie powinno mieć to miejsca.
Kask Troy Lee Designs A1 ma dla mnie cechę która powoduje, że jest to po prostu najlepszy kask z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia, mianowicie jest to typowy przykład “załóż i zapomnij”. Na te niesamowite wrażenie, a właściwie brak wrażeń, składają się na wszystkie wyżej opisane cechy oraz niesamowita jakość wykonania. Pewnie cześć z Was stwierdzi, że cena wynosząca ok. 750zł jest przesadą. Przyznaję, że jest to dużo, ale mimo wszystko uważam, że komfort i bezpieczeństwo jakie oferuje A1 warte są tych pieniędzy. Wychodzę z założenie, że lepiej jest zaoszczędzić np. na korbach a dołożyć do kasku.
Cena: 174,90 euro
Dystrybutorem produktów Troy Lee Designs na Polskę jest firma Jähn Products – http://www.jaehnproducts.com