Rzadko mi się to zdarza, ale udziału w testach rowerów firmy Whyte nie mogłem przepuścić. Prezentacja odbywała się w Walii, gdzie mogłem nie tylko pojeździć na rowerze, ale również zobaczyć Afan Forest Park, w którym wybudowano w sumie ponad 230 km tras rowerowych – prawdziwy raj!
Dojazd do Walii
Wycieczkę z ekipą Whyte wcisnąłem w kalendarz między wyjazd do Zabrza na Hasiok, gdzie niedawno odbyła się akcja Buduj z POMBA, a weekend szkoleń w Świeradowie. Każdy dzień tygodnia zapchany – “lekko każdy nie ma”. Przelot z Wrocławia do Modlina wczesnym świtem, potem kilka godzin czekania na wylot do Bristolu. Pomyślałem, że fajnie będzie poświęcić czas na lotnisku na nadrobienie paru zaległości na skrzynce mailowej. Nie tak szybko! Ktoś zostawił bagaż bez opieki i skończyło się na ewakuacji terminalu. SUPER! Na szczęście nie potrwało to zbyt długo. Na około dwie godziny przed odlotem na lotnisku pojawiła się dwuosobowa ekipa Whyte. Potem zaczęli się pojawiać kolejni przedstawiciele zaproszonych mediów. Miłosz i Marta z BikeBoardu, Grzegorz i Ania z Bike-a, Michał Lalik 1Enduro (najbardziej znienawidzony bloger RP :P) i ekipa Magazynu Rowerowego w składzie Asia i Piotrek. W tym składzie zapakowaliśmy się w samolot i ruszyliśmy do Bristolu. Przelot i podróż z lotniska do hotelu minął pod znakiem rozmów o rowerach i moich samochodowych przygodach – wesoły autobus pękał ze śmiechu. Po dojeździe do hotelu czekała na nas Brytyjska ekipa Whyte’a oraz kolacja i złocisty napój.
Minimalistyczne pakowanie do samolotu.
Uznałem, że zapakuję się jedynie w bagaż podręczny, bo po co wozić ze sobą bambetle. Sprawdziłem pogodę i zapakowałem adekwatną do zapowiadanej odzież. Jak się okazało, sprawdzanie pogody w Walii nie ma najmniejszego sensu, ponieważ jednego dnia zawsze zaliczasz co najmniej trzy pory roku. W ciągu dnia testów do południa lało, po południu wyszło słońce, ale nie na długo, bo zaraz po tym zaczął padać grad, by znowu wyszło słońce. Finalnie zabrałem ze sobą odzież na dobrą pogodę i ewentualnie lekki deszczyk, co poskutkowało jazdą przez cały dzień w mokrych ciuchach.
To co tygrysy lubią najbardziej – Rowery.
Do naszej dyspozycji był spory zestaw rowerów Whyte. W trakcie wybierania wyglądało to tak: sztywniacki XC nie, fulle 29 cali w życiu, przełajówka no może później … więc wybór padł na modele 130, 160 i 905 czyli rowery do bardziej agresywnych odmian MTB, zbudowane na kołach 27,5”.
Od razu uprzedzam, że w tym artykule nie dowiecie się za dużo o poszczególnych rowerach, ponieważ kilka godzin to zbyt mało czasu aby powiedzieć coś więcej na ich temat. Porządne testy wkrótce na łamach emtb.pl.
Na pierwszy ogień poszła 130-ka, czyli ścieżkowy full. Do mojego wzrostu polecili mi ramę w rozmiarze L, co od razu wydawało mi się nietrafionym pomysłem. Rowery Whyte są dość długie więc byłem przekonany że L-ka będzie za duża. Po pierwszym zjeździe zamieniłem się z właścicielem Whyte i już zadowolony siedziałem na M-ce. Podczas zamiany zapomniałem o jednym. Anglicy nie tylko jeżdżą po złej stronie, ale także hamują na odwrót. Jakże wielkie było moje zdziwienie kiedy zacząłem jechać na tylnym kole i chcąc ściągnąć przednie koło na ziemie naciskanie prawego hamulca nic nie dawało. Było blisko do spektakularnej biedrony (był by wstyd na pół świata).
Sama 130 prowadziła się naprawdę fajnie. Była bardzo stabilna, a zawieszenie dobrze wybierało nierówności na surowych i nie do końca gładkich trasach. Cechami szczególnymi rowerów Whyte z pełnym zawieszeniem są uszczelniane łożyska z dożywotnią gwarancją (Anglicy wiedzą co to błoto i jak sobie z nim radzić). Nietypowy jest też zacisk sztycy zintegrowany w ramie. Dodatkowo po wprowadzeniu na rynek technologii pojedynczej zębatki z przodu, zrezygnowano z przednich przerzutek, co poskutkowało symetryczną konstrukcją wahacza. Geometria rowerów Whyte to w skrócie: być możliwie długim, mieć krótki mostek, nisko środek suportu i krótki wahacz. Założenia naprawdę dobre! Jak jest w rzeczywistości można sobie wyobrazić porównując geometrię 130 z innymi konstrukcjami „ścieżkowymi”.
Porównanie geometrii testowanego Whyta z głównymi konkurentami w klasie rowerów ścieżkowych (ok. 130 mm skoku, rozmiar L).
– Kąt główki ramy mieści się w średniej dla tej klasy rowerów i wynosi 67 st. Jednak w wypadku tak długiego roweru jest to raczej zaleta, która pozwala zachować przyzwoitą zwrotność poniżej prędkości “flat out”
– Kąt podsiodłowy o pół stopnia bardziej płaski niż u konkurencji, nie jest to wartość duża, ale rzetelność nakazuje odnotować ten fakt :)
– Reach w wypadku Whyte’a jest na prawdę imponujący, wyprzedza drugiego w kolejności Lapierra o 8 mm
– W konkurencji Stack wygrywa Kross, ale Whyte depcze mu po piętach
– Długość tylnego trójkąta wypada na korzyść Whyte’a, ale Santa ze swoim zajmującym więcej miejsca VPP jest tylko o 4 mm dłuższa
– Suport we Whycie siedzi absurdalnie nisko, 331 mm sprawia, że rower tnie zakręty jak skalpel, ale korby nie będą miały łatwego życia
– Długość górnej rury również wypada na korzyść anglika, nie jest to zaskakujące patrząc na zestawienie Reach
– Bazą kół wygrywa Canyon, ale składa się na to długi tylny trójkąt, najbardziej płaski kąt główki oraz dość długa górna rura. Whyte jest o 11,5 mm krótszy
Druga część dnia, ostatnia okazja na przejażdżkę i przetestowanie kolejnego modelu. Wszyscy oczywiście rzucili się na fulle, dlatego ja wybrałem sztywniaka 905. Wygląda całkiem nieźle, jedyne co przykuwa uwagę i w zasadzie wydaję się jakąś pomyłką, to brak standardu sztywnej osi z tyłu, WTF? Po krótkim namyśle uznałem, że przecież kiedyś w fullach były zwykłe ośki i jakoś nikogo to nie dziwiło. Rower mnie zaczarował. Na gładkiej trasie a la super flow latał jak zły. Szybki, lekki, łatwo się rozpędzał.
Afan Forest Park
Warto napisać parę słów o Afan Forest Park. Ścieżki są raczej surowe, najeżone kamieniami. Mimo opadów deszczu nie stoi na nich woda – odwodnienia na 5+. Kto jak kto, ale Brytyjczycy muszą sobie radzić z dużą ilością wody spadającą z nieba. W części tras, po których jeździliśmy, singletracki prowadziły głównie w dół. Podjazdy to szerokie drogi szutrowe lub asfaltowe, co wcale nie oznacza, że mają łagodne nachylenie. Czasem trzeba było dobrze napiąć łydę, aby zdobyć odpowiednią wysokość. Pojedynczy blat nie pomagał. Ciekawostką jest też fakt, że przy każdym wjeździe na ścieżkę były bramki uniemożliwiające wjazd motocyklistom. Rowerzyści też bezproblemowo nie mogli przez nie przejechać. Trzeba było się zatrzymać, postawić rower do pionu i przeprowadzić go przez bramkę.
Oprócz zaliczenia surowych tras udało mi się przejechać niebieską trasę flow, która była gładka, miała wysokie dobrze wyprofilowane bandy i miejsca w których można było poskakać. Moim zdaniem najlepsza trasa, na której jeździłem tego dnia.
Pod hotelem był mały skills park z pumptrackiem i hopami.
Testy rowerów Whyte pojawią się już niedługo na łamach naszego serwisu. Na pierwszy ogień idzie 160-ka. Teraz zachęcamy do zapoznania się z ofertą Whyte na stronie dystrybutora http://www.whyte.pl