14.01.2009 – godziny przedpołudniowe. Piszę do DH Cegły, czy idzie na rower – po chwili zastanowienia byliśmy już umówieni. Aura nam sprzyjała, było około -5 stopni, czyli stosunkowo ciepło jak na ostatnie tygodnie. Jędrek zaproponował abyśmy pojechali zobaczyć jak idzie budowa nowego mostu na Odrze, dzielnica Rędzin. Nic nadzwyczajnego nie zapowiadało się, ot normalna kilkunastokilometrowa trasa, powrót do domu i do obowiązków.
Tym razem było zupełnie inaczej… ruszyliśmy wzdłuż Odry, mijając po drodze śluzę Różanka, Cmentarz osobowicki i Zimowisko Barek kierując się na Most Milenijny. Doszliśmy do wniosku, że dalej Milenijnym nie ma sensu jechać, lepiej będzie nam zaatakować Rędzin od prawej strony… Zdegustowani, dla własnego bezpieczeństwa sprowadziliśmy rowery po oblodzonych schodach. Podążając dalej wzdłuż Odry, zobaczyliśmy wędkarzy, którzy z całym sprzętem (wędki, alkohol, namiot, kuchenka) bacznie siedzą nad przeręblami próbując wyciągnąć “coś” na obiad. Stwierdziliśmy… dlaczego nie. Skoro oni siedzą kilka godzin w tej zatoce i nic im się nie dzieje, to co mogłoby stać się po przejechaniu jej jeden raz rowerem?… Od tego się zaczęło. Oboje, trochę “scykani” podążaliśmy wzdłuż kolejnej zatoki dla barek. Lekki strach w pewnym momencie przerodził się w przyjemność, ta z kolei w próbę hamowania na lodzie :)
Udało się – jesteśmy na drugim brzegu, jedziemy dalej. Przejeżdżając tak około 500 metrów. Mając po lewej stronie Odrę, po prawej zatokę dla barek, dojechaliśmy do miejsca bez odwrotu…miejsca, gdzie była już tylko pod pokrywą lodową płynąca rzeka. Unosząc się dumą, ambicją, lekkomyślnością postanowiliśmy przejechać na drugi brzeg. Wjechaliśmy. czułem lekki ścisk w gardle, a w głowie wyobrażałem sobie jak pod tym lodem musi być “fajnie”. Ku naszemu zdziwieniu mniej więcej 10 metrów od brzegu, zauważyliśmy ślady kół rowerowych, prowadzących nie wszerz, a wzdłuż rzeki, w kierunku naszego celu – nowego mostu na Rędzinie. Ślady pochodziły z dość cienkich kół – pewnie jakiś XC bądź rybkarz postanowili spróbować swoich sił.
Lekkomyślnie podążyliśmy wraz z nurtem, bardzo asekuracyjnie, by po około 6-7 minutach poczuć się na tyle pewnie, że nadszedł czas na kolejne próby hamulców, napisy upamiętniające nasz pobyt na Odrze (emtb.pl) i streaptease :D Bawiliśmy się tak dobrze, że po prostu zapomnieliśmy o miejscu w którym się znajdujemy i konsekwencjach jakie możemy ponieść. Zza zakrętu było już słychać Kafary nabijające pale pod nowy most. Pojechaliśmy dalej Odrą, podążając wzdłuż śladów naszego poprzednika, które w pewnym momencie gwałtownie skręciły na ląd. My, doświadczeni już w jeździe po Odrze ;] postanowiliśmy kierować się dalej z nurtem, do momentu kiedy prócz stukotu kafarów było słychać szum kotłującej się wody na śluzie, a lód stawał się coraz cieńszy i “pracował” pod nami. Postanowiliśmy nie ryzykować ;) i zjechać na ląd, do którego w cale nie było blisko i łato – trzciny, pomarznięte kępki trawy, a między nimi lód, który nie wytrzymywał naszego ciężaru i bardzo łatwo poddawał się. Mokra stopą udało się dotrzeć na brzeg. Ciekawi stukotu maszyn, podążyliśmy w kierunku budowy. Naszym oczom ukazał się ciężki, parujący i hałaśliwy sprzęt, pod którego uderzeniami ziemia trzęsła się. Misja wykonana, zdjęcia zrobione. Czas wracać – ale na pewno nie brzegiem :) Nie ryzykowaliśmy już załamania lodu pod nami, wjechaliśmy na Odrę kawałek dalej, zatrzymując się na środku by upamiętnić trasę środkiem Odry. Oczywiście Jędrka foto nie mogło być normalne ;)
Z większą pewnością ale dalej dużym strachem ruszyliśmy w kierunku Mostu Milenijnego pod którym znowu udzielił się nam artyzm. Pogoda się psuła, robiło się coraz zimniej czas na powrót do domu i oczekiwanie kolejnych większych mrozów.
Galeria:
Trackback URL: https://blog.emtb.pl/trasa-inna-niz-wszystkie/trackback/